W sobotę 11 lipca wieczorem strażacy z jednostki przy ulicy Strażackiej w Łodzi usłyszeli huk. Instynktownie chwycili za najpotrzebniejszy sprzęt i wybiegli na ulicę. Instynkt ich nie mylił. Samochodowy wypadek na Strażackiej w Łodzi miał miejsce na murze okalającym strażacką jednostkę.
Wypadek na Strażackiej
Strażacy dobiegli do sportowego samochodu. Ich oczom ukazał się przerażający widok.Kompletnie rozbite auto na brytyjskich numerach rejestracyjnych stało obok drzewa, a na zewnątrz pojazdu leżał młody mężczyzna. Nie oddychał, a serce jego nie biło.
Po kilkudziesięciominutowej reanimacji, udało się mężczyźnie przywrócić czynności życiowe. W stanie bardzo ciężkim został zabrany karetką do szpitala im. Kopernika. Lekarz jeszcze na miejscu zdiagnozował wiele złamań oraz prawdopodobieństwo wewnętrznego urazu wielonarządowego. Z samochodu wypadł, bo nie zapiął pasów bezpieczeństwa.
Jak doszło do wypadku na Strażackiej
Dwóch młodych mężczyzn jechało ulicą Strażacką w stronę do Rzgowskiej. Na łuku drogi ich samochód wyniosło na prawą stronę. Gdy kierowca wjechał na krawężnik tuż za ulicą Królewską, prawdopodobnie stracił panowanie nad pojazdem.
Auto z dużą prędkością najpierw skosiło słupek postoju taksówek, a następnie uderzyło w mur otaczający strażnicę, by ostatecznie rozbić się o drzewo.
W wypadku ranny został jeszcze pasażer samochodu. On jednak wysiadł z pojazdu o własnych siłach. Wstępne ustalenia wskazują, że również i on nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa.
Tragiczny finał wypadku na Strażackiej
20-letni kierowca kilka godzin po wypadku przeszedł skomplikowaną operację neurochirurgiczną. Niestety, po ponad tygodniowej walce lekarzy o jego życie, młody mężczyzna zmarł.
https://youtu.be/hRCFxC4EmEg