Ksiądz Piotr Nowak, proboszcz parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej i Świętego Aleksego w Tumie wpadł w czasie pandemii koronawirusa na nietypowy pomysł. Święcenie pokarmów w Tumie i okolicznych miejscowościach przeprowadził wprost z jadącego samochodu.

Święcenie pokarmów w Tumie

W tym roku dla każdej osoby wierzącej, święta są również ogromnym wyzwaniem. Nie można pójść do kościoła, nie można też tradycyjnie poświęcić w świątyni pokarmów. Zaleceniem Episkopatu Polski jest samodzielne błogosławieństwo pokarmów przed śniadaniem wielkanocnym.

Niektórzy księża szukali jednak pomysłu na to, jak pobłogosławić pokarmy, a jednocześnie nie naruszyć zakazu gromadzenia się, ani nie zwiększać ryzyka zakażenia wśród wiernych. Na oryginalny pomysł wpadł proboszcz parafii w Tumie (pow. łęczycki).

Parafianie zadowoleni z pomysłu proboszcza

Proboszcz z Tumu nie zostawił nic przypadkowi. O metodzie święcenia pokarmów poinformował parafian w mediach społecznościowych. Ci, którzy chcieli skorzystać z tej możliwości, wyszli w gronie najbliższych przed domostwa. W rękach trzymali koszyczki pełne jaj, chleba soli i mięsa, a proboszcz jadąc kabrioletem błogosławił z pewnej odległości pokarmy.

Ludzie wychodzą ze swoich posesji, a ja błogosławię pokarmy, które trzymają w swoich dłoniach. ks. PIOTR NOWAK, proboszcz parafii w Tumie

Święcenie pokarmów w Tumie z samochodu to pomysł iście awangardowy. Jednak rodzi pytanie czy do końca zgodny z zasadami izolacji społecznej, która ma nas uchronić przed zwiększeniem liczby zakażeń koronawirusem. W każdym razie parafianom z Tumu, pomysł ich pasterza przypadł do gustu.