Miejskie szkoły w Łodzi potrzebują dofinansowania z budżetu samorządu, co ma być konsekwencją reformy oświaty. Miasto musi dopłacić aż ponad pół miliarda złotych. Prawie 42 mln zł to wydatki związane z podwyżkami dla nauczycieli, a kolejne 28 mln zł to konsekwencje reformy oświaty.
Szkoły w Łodzi bez pieniędzy
Zasadność podwyżek nie podlega dyskusji. Pensje nauczycielskie powinny wzrosnąć, ale to rząd powinien przekazać nam pieniądze na wrześniowy wzrost płac, a nie zrzucać na samorządy ten obowiązek.
mówi TOMASZ TRELA, wiceprezydent Łodzi do oświaty
Tylko do wrześniowych podwyżek Łódź będzie musiała dołożyć ze swojego budżetu 17,5 mln zł. To kwota na okres od września do końca roku. Tymczasem w budżecie Wydziału Edukacji nie ma takich pieniędzy, ponieważ wzrost pensji o 9,6 proc. przyznano wiosną podczas strajku nauczycieli. A to już po przyjęciu budżetu.
Tomasz Trela zaznacza, że „rząd obiecał samorządom rekompensatę”, ale jej wysokość ma być uzależniona m.in. od zasobności gminy. To z kolei oznacza, że bogatsze gminy mogą dostać mniej. Trudno zatem powiedzieć, ile dostanie Łódź.
Reforma, która miała pomóc
Odrębne wydatki, które poniesie łódzki samorząd związane są z reformą edukacji, czyli likwidacją gimnazjów. Tylko w tym roku będzie ona kosztować budżet Łodzi 28 mln zł z czego prawie 12 mln zł pochłoną odprawy dla zwalnianych nauczycieli i pracowników niepedagogicznych.
Miasto podaje, że ostatnich trzech latach szkoły w Łodzi kosztowały samorząd dodatkowe 1,995 mln zł.