Mężczyźni odpowiedzialni za wybuch w domu na Przemysłowej w Łodzi usłyszeli wyroki więzienia. To jednak nie uzdrowi Marcina. Ranny policjant do służby już nie wróci i wciąż potrzebuje pomocy. Mimo że od dramatycznej akcji, która miała być rutynową, minęły prawie dwa lata, stan policjanta jest ciężki.
Skrucha i przeprosiny
Osiem lat więzienia i wypłata w sumie ponad 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla poszkodowanych, a także dwa lata i cztery miesiące pozbawienia wolności. To dwa wyroki, które w piątek (9 sierpnia) wydała w Łodzi sędzia Maria Motylska-Kucharczyk w procesie dotyczącym wybuchu na Przemysłowej.
Wyższy wyrok usłyszał Robert N. To w jego mieszkaniu doszło do wybuchu i to on gromadził oraz produkował nielegalnie materiały wybuchowe. Jego kolega Piotr K., który usłyszał niższy wyrok, dostarczał mu potrzebne środki, a wytworzone materiały sprzedawał później w internecie.
Wyroki nie są prawomocne, jednak bezsprzecznie skazani poczuwają się do winy. Na poprzednich rozprawach wyrażali skruchę, przepraszali, a Piotr K. miał nawet pomagać w zbiórce pieniędzy dla rannych. I choć bez wątpienia te gesty były potrzebne, nie zwrócą zdrowia poszkodowanym na służbie.
Powrót do zdrowia
Marcin, jeden z dwóch najciężej rannych, do dziś walczy o zdrowie. Policjant stracił palce lewej dłoni, miał też uszkodzone ścięgna i więzadła, nie widzi na jedno oko, a uszkodzony słuch wymagał rekonstrukcji błon bębenkowych. Do służby już nie wróci. Ranny policjant przeszedł ponad 10 operacji i kolejne przed nim. Czeka go też żmudna i długa rehabilitacja.
Łódzcy policjanci proszą o wsparcie dla swojego kolegi. Pieniądze w formie darowizny na leczenie i rehabilitację można wpłacać bezpośrednio na konto Fundacji Wsparcia Policjantów. Można też przekazać jeden procent z podatku.