We wtorkowy wieczór na łódzkim Teofilowie policjanci zostali wezwani do… awantury kibiców. Gdy dojechali na miejsce okazało się, że mają do czynienia z kolizją samochodu, a poszkodowany mężczyzna twierdził, że krzywdę zrobił sobie sam.
Samochód rozbity na drzewie
Około godziny 22 oficer dyżurny otrzymał informację o rzekomym pobiciu mężczyzny przez kibiców. Do zdarzenia miało dojść na parkingu przy ulicy Rojnej. Na miejsce zostali wysłani kryminalni. Gdy policjanci dojechali na miejsce, zobaczyli rozbite na drzewie auto marki Renault.
W samochodzie siedział mężczyzna. Poszkodowany nie chciał pomocy medycznej. Policjantom tłumaczył, że pokłócił się z kobietą, wyszedł z domu, wsiadł do auta i… z impetem wjechał tyłem w drzewo.
Postępowanie z urzędu i prośba o obdukcję
Ponieważ funkcjonariusze zauważyli, że mężczyzna ma ślady świadczące o pobiciu, a samochód zniszczenia, które nie mogły pochodzić z kolizji z drzewem, wszczęto postępowanie z urzędu. Mężczyzna został poproszony o wykonanie obdukcji, gdyż nie dowierzano, że mężczyzna, tak jak wyjaśniał mundurowym, “skrzywdził się sam”.
Wszystko wskazuje na to, że policjanci kolejny raz wykonali wiele niepotrzebnej, ale koniecznej pracy. Postępowanie prawdopodobnie zostanie umorzone, bo poszkodowany nie miał do nikogo pretensji i nie chciał współpracować z policją.