Przed Sądem Okręgowym w Łodzi toczy się proces kilkudziesięciu oskarżonych. Na ławie zasiadł też świadek koronny – Jarosław Sokołowski, ps. „Masa”. W tym procesie mężczyzna nie ma statusu świadka, jest tu oskarżonym. W ten sposób oskarżony najpierw stał się świadkiem koronnym, a teraz ponownie jest oskarżonym, ale w innym procesie. Skandal i dowód na upadek instytucji świadka koronnego.
Skandal ze świadkiem koronnym w tle
Zdaniem Prokuratury Krajowej „Masa” pod osłoną statusu świadka koronnego czerpał w pełni z życia przestępczego. Prokuratura podejrzewa go o wyłudzenie kilkuset tysięcy złotych w pożyczkach i kredytach w ośmiu bankach na terenie województw mazowieckiego i łódzkiego.
Oskarżony między 8 sierpnia a 30 września 2012 roku wyłudził kredyty i pożyczki na łączną kwotę 668 515,51 zł w ośmiu bankach w Warszawie, Łodzi oraz innych miejscowościach na terenie województwa łódzkiego i mazowieckiego. EWA BIALIK, rzecznik Prokuratury Krajowej
Początek procesu, który od końca lipca 2020 roku toczy się w Sądzie Okręgowym w Łodzi to efekt pracy śledczych z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Lublinie. Skutkiem były zatrzymania wiosną 2018 roku. 16 maja funkcjonariusze policji oraz policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Policji zatrzymali sześć osób. Wszyscy zostali przewiezieni do Lublina, gdzie 17 maja usłyszeli prokuratorskie zarzuty.
Wśród szóstki zatrzymanych byli:
- Jarosław Sokołowski, ps. „Masa” (świadek koronny obecnie używa nazwiska Ł.),
- Wojciech Ł. – syn „Masy”,
- Zbigniew G. – ówczesny naczelnik wywiadu kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi
- Grzegorz S. – kierownik referatu dochodzeniowo-śledczego Krajowej Administracji Skarbowej w łódzkiej delegaturze,
- Wojciech Z. – przedsiębiorca z Łodzi,
- Marek K. – przedsiębiorca z Opola.
Tego samego dnia zarzuty usłyszał jeszcze jeden przedsiębiorca z Opola – Janusz A. Ten mężczyzna jednak stawił się na przesłuchanie i nie został formalnie zatrzymany przez policję. W następnych tygodniach funkcjonariusze do tej sprawy zatrzymali jeszcze kilkunastu podejrzanych.
Świadek koronny z poważnymi zarzutami
Prokuratura Krajowa Jarosławowi Sokołowskiemu zarzuciła szereg przestępstw: oszustwa, wyłudzanie kredytów i pożyczek, płacenie łapówek, powoływanie się na wpływy w służbach i instytucjach, obrót anabolikami i sterydami.
Z naszych ustaleń wynika, że od 3 czerwca 2014 roku do 1 lipca 2015 roku oskarżony w Łodzi i innych miejscowościach na terenie województwa łódzkiego wielokrotnie udzielał korzyści majątkowych Zbigniewowi G [red. – naczelnikowi policji]. EWA BIALIK, rzecznik Prokuratury Krajowej
Zdaniem śledczych „Masa” płacił szefowi wywiadu kryminalnego środkami anabolicznymi. Co może wręcz śmieszyć, naczelnik dostał też łapówkę od Jarosława Sokołowskiego w postaci opału. Był to pellet o wartości 1479,10 zł. Prokuratura jest przekonana, że łapówki miały zapewnić Masie przychylność naczelnika przy podejmowanych z urzędu czynnościach służbowych.
Łapówki dla kierownika ze skarbówki
Ustalenia śledztwa wskazują na to, że świadek koronny „Masa” opłacał wszystkich, którzy mogli zapewnić mu bezkarność lub przyspieszyć załatwianie spraw. Stąd łapówki dla szefa kryminalnych czy 2 tysiące złotych korzyści majątkowej dla kierownika z Urzędu Skarbowego, by ten pomógł zmniejszyć podatek za sprowadzone do polski audi Q5.
Łapówkę mieli wręczyć świadek koronny „Masa” z synem Mariuszem oraz łódzkim przedsiębiorcą Wojciechem Z. 29 czerwca 2015 roku zapłacili Grzegorzowi S., urzędnikowi II Urzędu Celnego w Łodzi.
Skandalem jest niespodziewane zatrzymanie w Łodzi najsłynniejszego świadka koronnego „Masy”, ale jeszcze większym skandalem jest to, że w stan oskarżenia postawiono wraz z nim sześciu policjantów, urzędników, a przy okazji gros innych przestępców.
Świadek koronny Jarosław Sokołowski miał też powoływać się na wpływy w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Co więcej, miał też załatwiać chętnym pracę w tej jednostce. Za to odpowiada też najważniejszy z byłych policjantów, siedzących na ławie oskarżonych.
Naczelnikowi zarzuca się również przyjęcie od świadka koronnego obietnicy korzyści majątkowej za udzielenie pomocy w uzyskaniu przez ustalonego kandydata pozytywnego wyniku rozmowy kwalifikacyjnej podczas procedury przyjęcia do służby w Policji. prokurator EWA BIALIK
Już kilka godzin po zatrzymaniu Zbigniew G. został zawieszony w czynnościach służbowych. Decyzję podjął ówczesny Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi. Wkrótce los naczelnika podzielili inni zatrzymani do sprawy funkcjonariusze.
Komendant polecił wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, a także zawieszenie funkcjonariusza w czynnościach służbowych. Po uzyskaniu z prokuratury niezbędnej dokumentacji i zapoznaniu się ze zgromadzonymi materiałami prawdopodobnie zostanie wdrożona procedura administracyjna zmierzająca do rozwiązania stosunku służbowego z funkcjonariuszem. nadkom. ADAM KOLASA
Po przesłuchaniach prokuratorzy skierowali do sądu wnioski o tymczasowe aresztowanie dla Jarosława Ł., ps. „Masa” oraz dla Zbigniewa G. (byłego naczelnika policji). Świadek koronny został aresztowany. Jednak i tym razem „Masa” spadł na cztery łapy. W maju 2019 roku Jarosław Sokołowski (Jarosław Ł.) decyzją sądu został zwolniony z aresztu śledczego.
Nie pomogły prokuratorskie odwołania i świadek koronny „Masa” w czerwcu 2019 roku wyszedł na wolność. Areszt sąd zamienił na dozór domowy, dlatego na proces w Łodzi „Masa” będzie przychodził z domu, oczywiście pod ochroną policji.
Mafijne początki świadka koronnego
Jarosław Sokołowski urodził się w 1962 roku w podwarszawskim Pruszkowie. Na przełomie lat 80. i 90. był typowym „kinkciarzem” – handlował obcymi walutami stojąc przed jednym z pruszkowskich Peweksów. Właśnie tam usłyszał ultimatum od mafii. Od pierwszego kontaktu ze zorganizowaną grupą przestępczą wiedział, że najlepiej zarabia się na haraczach.
Pierwszą „robotę” dostał bardzo szybko. Przygarnął go gang Wojciecha Kolikowskiego, słynnego „Pershinga”, który do końca życia (zginął w zamachu w Zakopanem) pozostał przyjacielem „Masy”. Bliskiej znajomości z Kolikowskim, „Masa” zawdzięczał wręcz życie. „Pershing” wielokrotnie chronił go przed innymi gangsterami, którzy niemal od początku podejrzewali „Masę” o współpracę z policją. Jak widać, to właśnie oni mieli rację.
„Masa” i jego koledzy z pruszkowskiej mafii robili wszystko, na czym można było szybko zarobić pieniądze: napadali na tiry, ściągali haracze od handlujących na targowiskach, handlowali narkotykami. Czuli się bezkarni i byli bezkarni. Nawet jeżeli ktoś odważył się i złożył obarczające któregoś z gangsterów zeznania, po „głębokim namyśle” je odwoływał.
Pierwsze naprawdę duże pieniądze zarobiliśmy jednym skokiem. W 1990 roku ukradliśmy dwa tiry należące do „Baraniny”. Działka, którą dostałem, to 125 tysięcy złotych.
świadek koronny JAROSŁAW SOKOŁOWSKI, ps. „MASA”
125 tysięcy w 1990 roku – była to kwota ogromna, dla większości wręcz niewyobrażalna. By ukryć zysk przed policją trzeba było pieniądze zainwestować lub wydać. „Masa” zrobił jedno i drugie. I to z hukiem.
Otworzył restaurację w Pruszkowie („La Cucaracha”) oraz jedną z największych dyskotek w Warszawie („Planeta”). Żył rozrzutnie i nie krył się z tym zupełnie, czym zyskał sobie wielu nowych kolegów, którym chętnie stawiał kolejne kolejki w barach.
Mogliśmy sobie pozwolić na zapłacenie pilotowi pod Gołębiewskim 20 tysięcy dolarów. Lataliśmy za to i rzucaliśmy butelkami. świadek koronny „MASA”
Pojawiał się na ekskluzywnych przyjęciach i często udzielał wywiadów w mediach jako człowiek biznesu i moralista. Równolegle piął się po stopniach mafijnej drabiny, zyskując sobie kolejnych popleczników, ale i wrogów. Ci, którzy stawali mu na drodze, musieli się wycofać albo byli z niej usuwani.
Wszyscy ustępowali nam z drogi, bo to był czas terroru, a policji po prostu nie było. Chodziłem podpięty [red. – z bronią ostrą], tylko na akcję. Były noże i pięści, tak się rozwiązywało problemy biznesowe.
świadek koronny JAROSŁAW SOKOŁOWSKI „MASA”
W zeznaniach i swoich kolejnych książkach, wydawanych już w statusie świadka koronnego, Jarosław Sokołowski opowiadał o swojej bezkarności. Czego nie potrafiły zrobić ówczesne służby zrobiła młoda kelnerka.
Świadka koronnego załatwiła kelnerka
Młoda kobieta w 1993 roku oskarżyła „Masę” o gwałt. Oczywiście, jak zwykle Jarosław Sokołowski aresztowany nie został, a kilka tygodni później kelnerka wycofała zeznania. Miał to być przełom.
„Masa” przed kamerami przyznał, że po tym oskarżeniu rozpoczął współpracę z policją. Był to rok 1994 roku, a cały światek przestępczy skupił swą uwagę na zdrajcy. Świadek koronny „Masa” miał zginąć. Wiadomo o co najmniej trzech próbach zamachu na jego życie. Ostatecznie „Masa” trafił w 1999 roku do aresztu śledczego po kolejnym oskarżeniu o wyłudzenie haraczu.
W izolacji nie posiedział długo. Zaproponował, że w zamian za status świadka koronnego zostanie policyjnym donosicielem. Wyszedł po pięciu miesiącach. Składał przed sądem zeznania obciążające wielu ważnych ludzi mafii. Dzięki jego zeznaniom skazano szefów grupy pruszkowskiej: „Słowika”, „Maliznę” i „Parasola”.
Jak na świadka koronnego „Masa” specjalnie się nie krył: widywano go regularnie w pubie Łódź Kaliska i na Piotrkowskiej. Regularnie też organizował spotkania autorskie, na których promował swoje książki, oczywiście pod pełną ochroną policji.
(Nie)tajny świadek koronny
Nie krył się też zupełnie, gdy w 2016 roku postanowił ponownie się ożenić. Jego wybranką stała się była modelka Katarzyna, a ślub wzięli w łódzkim Urzędzie Stanu Cywilnego.
Tak więc świadek koronny pierwszy raz w historii – chyba nie tylko Polski, a świata – stał się celebrytą. Kocha światła telewizyjnych reflektorów i lubi pokazywać się publicznie. Jednak od lat 90. to my – społeczeństwo – płacimy za pełną ochronę przestępcy, który jest świadkiem koronnym.
Zatrzymanie „Masy” nie zamknęło rozdziału bycia świadkiem koronnym, bo status uzyskał w zupełnie innym śledztwie. Tamto postępowanie jest zawieszone bezterminowo i nie wiadomo, czy ktokolwiek może pozbawić Jarosława Sokołowskiego statusu świadka koronnego.
Kolejny raz jednak zeznania świadka koronnego „Masy” zostały postawione pod znakiem zapytania. We wcześniejszych postępowaniach wielokrotnie zmieniał swoje zeznania, a nawet je odwoływał. Już wcześniej udowodniono, że dwukrotnie (30 grudnia 2014 roku i 19 maja 2016 roku) „Masa” złożył fałszywe zeznania w postępowaniu o wykroczenie drogowe. Dochodzenie prowadził Wydział Wykroczeń i Przestępstw w Ruchu Drogowym Komendy Miejskiej Policji Łodzi, a następnie proces toczył się przed Sądem Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia w Łodzi.
Przedstawiono mu również zarzut oszustwa na szkodę właściciela firmy budowlanej, który za ułożenie kostki brukowej na terenie posesji zajmowanej przez Jarosława Ł. nie dostał należnej zapłaty w kwocie 160 tysięcy złotych. EWA BIALIK, rzecznik Prokuratury Krajowej
W procesie świadek koronny „Masa” nie będzie błyszczeć przed kamerami, bo sąd wyłączył jawność postępowania. Współoskarżeni wychodząc z pierwszych rozpraw nie mieli wątpliwości, że nie mogą liczyć na sprawiedliwy proces. Mówili na sądowym korytarzu, co myślą o oskarżonym świadku koronnym „Masie”: „Ten c… może mówić wszystko, co mu się podoba i tak nic mu nie grozi.”
Jednak tym razem świadkowi koronnemu grozi kara więzienia. Przynajmniej formalnie. Za zarzuty, które usłyszał w Prokuraturze Krajowej, świadek koronny Jarosław Sokołowski vel Jarosław Ł. może pójść do więzienia na 10 lat.