W starej żwirowni przy Brzezińskiej w Łodzi doszło do nieszczęśliwego wypadku. Ofiarą jest 35-letni mieszkaniec Łodzi, który skakał z pagórka wokół żwirowni na paralotni. W plecaku miał zapasowy spadochron. Sekcja wykaże, co było bezpośrednią przyczyną śmierci młodego mężczyzny.
Wypadek paralotniarza w Łodzi
Ze wstępnych ustaleń wynika, że mężczyzna w sobotni poranek (6 kwietnia) przyjechał w okolice żwirowni przy Brzezińskiej 198 w Łodzi, by polatać na paralotni. Wspiął się na wzgórze otaczające teren starego żwirowiska i wzbił w powietrze na tzw. skrzydle.
Prawdopodobnie mężczyzna przeleciał na drugą stronę żwirowni i uderzył w piaszczyste zbocze. Około godziny 12.20 martwego paralotniarza znaleźli mężczyźni, którzy przyjechali na żwirownię pojeździć na motocyklach crossowych.
Paralotniarz zginął na miejscu
Ciało paralotniarza leżało na zboczu wzniesienia, a prawidłowo zapięte skrzydło – kilka metrów wyżej na piachu. Mężczyzna miał też założony plecak z zapasowym spadochronem. Wszystkie paski uprzęży jak i linki trzymające paralotnię były całe.
Wstępnie lekarz sądowy ocenił, że śmierć mężczyzny nastąpiła między godziną 11 a 12 w sobotnie przedpołudnie. Na miejscu jednak nie był w stanie ocenić, czy bezpośrednią przyczyną śmierci było uderzenie w ziemię, czy np. był to zgon w trakcie lotu.
Okoliczności śmierci mężczyzny będą wyjaśniać policjanci pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Łódź-Widzew.
„Spadochroniarz zginął na miejscu
Ciało paralotniarza leżało na zboczu wzniesienia” – to co, dwóch ich było?