Wybuch gazu w Janówce jest przedmiotem śledztwa łódzkiej prokuratury. Pod gruzami zginęło dwóch mężczyzn – wnuczek i dziadek. A ranny został 9-letni chłopiec, którego policjant wyniósł z domu tuż po eksplozji. Śledczy ustalają czy wybuch gazu nie był przypadkowy.
Przypadek czy celowe działanie
Przypomnijmy, że do tragedii w miejscowości pod Łodzią doszło w niedzielę (6 października). W jego wyniku zawalił się budynek mieszkalny, pod którego gruzami strażacy odnaleźli ciała dwóch mężczyzn w wieku 28 i 72 lat. Z ranami brzucha i nogi do szpitala trafił zaś 9-letni chłopiec.
Prowadzone przez Prokuraturę Rejonową Łódź-Widzew postępowanie dotyczy doprowadzenia do eksplozji materiałów łatwopalnych. Prawdopodobnie za wybuch gazu odpowiedzialny jest 28-letni Damian S., który zginął.
Awantura o dopalacze
Sąsiedzi rodziny zgodnie opowiadają, że chłopak miał problem z dopalaczami. W niedzielę przyszedł do swojego dziadka, by wziąć od niego pieniądze na dopalacze. Gdy starszy mężczyzna odmówił, mężczyzna wpadł w szał. Krzyczał, że wszystkich wysadzi.
Poszedł do pomieszczenia gospodarczego, w którym jego rodzina trzymała większą liczbę butli gazowych i wziął jedną z nich. Idąc podwórkiem, odkręcał zawór. Kierował się do garażu. Przerażony dziadek pobiegł za mężczyzną. Obaj byli w garażu, gdy 28-latek wyjął zapalniczkę.
Strażakom dopiero po kilku godzinach udało się ugasić pożar, który wybuchł w wyniku wtórnej eksplozji. Doszło do niej po tym, jak wybuch gazu z butli spowodował uszkodzenie przyłącza gazowego.
Zadaniem śledczych jest ustalenie, czy sprawcą wybuchu jest rzeczywiście ten mężczyzna. W tym tygodniu zaplanowano sekcje zwłok obu ofiar. Powołany będzie też biegły, który spróbuje odtworzyć przebieg zdarzenia.