W Sądzie Rejonowym w Łęczycy zapadł wyrok w sprawie jednego z diagnostów, przeprowadzających badania techniczne samochodów oraz jego klientów. Sąd potwierdził wcześniejsze ustalenia prokuratury: diagnosta załatwiał przegląd samochodu na lewo.
Winni i diagnosta, i klienci
Sąd uznał, że 67-letni (w momencie składania aktu oskarżenia) diagnosta formalnie poświadczał nieprawdę co do okoliczności przeprowadzanych badań technicznych pojazdów. Diagnosta nie sprawdzał czy samochody są sprawne, a w zamian za dodatkową opłatę wprowadzał do rejestru badań technicznych informację o tym, że samochód jest w pełni sprawny i może jeździć po polskich drogach.
Dodatkowo oczywiście „wstemplowywał” przeprowadzenie badań do zaświadczenia i dowodu rejestracyjnego pojazdu.
W rzeczywistości pojazdy w ogóle nie były poddawane przeglądowi. W zamian diagnoście płacono dodatkowo od 50 do 100 złotych – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi
Diagnosta usłyszał wyrok 4 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę. Dodatkowo mężczyzna przez 8 lat nie będzie mógł wykonywać przeglądów technicznych pojazdów mechanicznych.
Mężczyźni, którzy nakłaniali diagnostę do tego, by wykonał przegląd samochodu na lewo, również usłyszeli kary pozbawienia wolności, ale w zawieszeniu. 36-latek usłyszał wyrok 5 miesięcy pozbawienia wolności, 40-latek wyrok 6 miesięcy pozbawienia wolności. Obaj na razie do więzienia nie pójdą, bo sąd zawiesił wykonanie kary na rok okresu próby.
Trzeci z oskarżonych klientów diagnosty (62-latek) został również uznany za winnego nakłaniania diagnosty do poświadczenia nieprawdy, ale względem niego sąd warunkowo umorzył postępowanie.
Przegląd samochodu na lewo bez hamulców
W czasie jednej z drogowych kontroli funkcjonariusze mieli zastrzeżenia do stanu technicznego pojazdu. Zdziwiło ich to, że pojazd ma niedawno „wstemplowane” badania techniczne. Zaczęli podejrzewać, że został przeprowadzony przegląd samochodu na lewo i pojazd w ogóle nie podlegał kontroli diagnostycznej.
Śledczy szybko ustalili, że w jednej ze stacji diagnostycznych dochodziło do poświadczania nieprawdy podczas przeprowadzania przeglądów diagnostycznych różnych pojazdów.
Stacja zatrudniała pięciu diagnostów, w tym 67-latka. Jak wynika z dokonanych ustaleń, jednym z klientów stacji był właściciel spółki budowlanej, który aby zminimalizować koszty działalności firmy zlecał kierowcom przewożenie towarów z przekroczeniem dopuszczalnej masy całkowitej pojazdu – dodaje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi
Taka sytuacja doprowadziła do bardzo złego stanu technicznego pojazdów spółki. Właściciel spółki oprócz uiszczenia standardowej opłaty za przegląd techniczny pojazdu wręczał 67-letniemu pracownikowi stacji diagnostycznej łapówkę w wysokości 100 zł za samochód ciężarowy i 50 zł za samochody osobowe.
Co więcej, na stację diagnostyczną początkowo przyjeżdżał sam tylko po to, by przywieźć dowody rejestracyjne. Nie przyjeżdżał żadnym z pojazdów, które miały być sprawdzane. Sytuacja zmieniła się wraz ze zmianą przepisów, gdy na stacji diagnostycznej pojawiły się kamery, które rejestrują przebieg pojazdów.
Większość z nich była w złym stanie technicznym. Samochody wjeżdżały na ścieżkę
diagnostyczną i mimo niesprawnych hamulców, czy innych poważnych usterek, bez problemu przechodziły pozytywnie badania techniczne.
Protest rolników w Łodzi. 12 kwietnia zablokowane ulice. Utrudnienia i objazdy