W piątek (20 lipca) po siedmiu latach ŁKS Łódź powrócił do piłkarskiej Ekstraklasy. Pierwszy mecz rozegrał przed swoją publicznością na stadionie przy al. Unii z faworyzowaną Lechią Gdańsk. Po bezbramkowym meczu to jednak kibice ŁKS mogą czuć niedosyt. Lechia przez większą część meczu broniła się i kontratakowała.
ŁKS Łódź – Lechia Gdańsk 0:0
ŁKS Łódź walkę w Ekstraklasie rozpoczął bez wyraźnych kompleksów, choć na pomeczowej konferencji Kazimierz Moskal (trener ŁKS) mówił o stresie piłkarzy i o tym, że to jednak wyższa klasa rozgrywkowa niż 1. liga.Od pierwszych minut spotkania ŁKS był stroną przeważającą, o czym najlepiej świadczy fakt, że w 35 minucie meczu statystycy wskazywali na 70% posiadania piłki przez drużynę z Łodzi.W pierwszej połowie łodzianie stworzyli kilka ładnych akcji, ale ciągle brakowało dobrego wykończenia.
W 7. minucie meczu Daniel Ramirez kapitalnie znalazł podaniem Łukasza Piątka. Ten niestety nie wykorzystał sytuacji.Podobnie było kilkanaście minut później, gdy podań hiszpańskiego pomocnika nie wykorzystali kolejno Łukasz Sekulski i Bartłomiej Kalinowski. Ten ostatni trafił w środek bramki, gdzie stał kapitalnie grający bramkarz Lechii Daniel Kuciak. Najbliższy szczęścia był Ramirez, ale jego strzał zza linii pola karnego wybił głową Błażej Augustyn na rzut rożny.
ŁKS bez szczęścia, Lechia groźnie kontrowała
Michał Kolba pierwszy raz poważnie musiał interweniować dopiero w 34. minucie. Najpierw w krótki róg bramki ŁKS-u przymierzył Filip Mladenovic, a chwilę mocno strzelał Lukas Haraslin.
Kluczowym momentem spotkania była 43. minuta. W środkowej części boiska Jan Grzesik został ścięty z nóg. Wślizgiem z tyłu zaatakował pomocnik Lechii Gdańsk Udovicic. Paweł Gil sędziujący te zawody wyciągnął bez wahania żółty kartonik. Po chwili jednak postanowił skonsultować się z sędzią VAR.
Po weryfikacji wideo zagrania, decyzja mogła być tylko jedna. Sędzia pokazał Serbowi, że anuluje żółtą kartkę i… pokazał kartkę czerwoną. Od tego momentu, aż do końca spotkania Lechia broniła wyniku.
Bicie głową w mur
Przez całą drugą połowę ŁKS bił głową w mur. Lechia broniła się bardzo mądrze, przesuwając się strefą na własnej połowie i od czasu do czasu kontrują. Michałowi Kołbie kłopoty sprawiły m.in. strzały Haraslina i Łukasika.
Jednak to ŁKS był znacznie bliżej zwycięstwa. Kuciak wybijał jednak wszystko. W drugiej połowie słowacki bramkarz Lechii Gdańsk obronił 6 technicznych uderzeń, a jeszcze kilka zmarnowali „ełkaesiacy”, strzelając obok słupka.
W ostatnich minutach spotkania widać już było tylko brak pomysłu drużyny z Łodzi na rozegranie akcji ofensywnej i grę na czas ze strony drużyny gości.
Choć przed spotkaniem łodzianie wzięliby w ciemno wynik remisowy, to po zakończeniu meczu mogą czuć ogromny niedosyt.