Trener GKS Bełchatów Marcin Węglewski podjął odważne i niezrozumiałe decyzje
Jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego treningu mikrocyklu przygotowawczym do kolejnego meczu z cyklu “o życie” z Radomiakiem Radom trener pierwszej drużyny GKS Bełchatów Marcin Węglewski zdecydował o odsunięciu od sztabu szkoleniowego i zespołu swojego asystenta Patryka Rachwała. Nieoficjalnie wiemy też, że ta sama decyzja dotyczy prawego obrońcy Marcina Sierczyńskiego, którego do końca sezonu 2021/2022 na boisku już nie zobaczymy. Czy te decyzje nie powinny być podejmowane przez samego prezesa Marka Grzesiaka?
Te informacje jeszcze nieoficjalne, bo niepotwierdzone przez klub, ale faktyczne i prawdziwe dziwią tym bardziej że to właśnie trener Marcin Węglewski powinien odpowiadać w pokoju prezesa Marka Grzesiaka na pytania dotyczące dyspozycji drużyny w drugiej części sezonu 2020/2021…
Właściwie nie powinien odpowiadać, a raczej zostać zwolniony, ponieważ w 43 meczach dotychczas zaliczonych na ławce trenerskiej GKS zanotował 9 zwycięstw, 10 remisów i 24 porażki z bilansem bramek 36:69 i ilością 37 punktów zdobytych co daje średnią 0,86 punktu na mecz. Te statystyki uwzględniają jeszcze końcówkę poprzednich rozgrywek dokończonych przez bełchatowianina po trenerskim tercecie Artur Derbin – Kacper Jędrychowski – Patryk Rachwał. Sam Węglewski w duecie z Rachwałem zaliczyli w samym sezonie 2020/2021 30 meczów, 20 punktów, 5 wygranych, 7 remisów, 18 porażek i bilans bramek 23:46, z czego ostatnich 18 spotkań to na 54 możliwe punkty do zdobycia zostało wywalczonych 6 oczek.
Z decyzji Węglewskiego wynika, że to Patryk Rachwał i Marcin Sierczyński są głównymi winowajcami zaistniałej sytuacji. Trzeba jednak z całym szacunkiem do trenera pierwszego zespołu GKS Bełchatów przyznać, że “Rambo” to postać, która faktycznie zaliczyła kilka spadków z ekipą “Brunatnych”, ale też osoba, która przeżyła w Bełchatowie miłe chwile i jako zawodnik przez prawie blisko 10 łącznie tutaj rozegranych sezonów i jako członek sztabu szkoleniowego w ciągu ostatnich 2 lat. Krótko mówiąc, jest zdecydowanie bardziej zasłużoną postacią dla tego klubu niż Marcin Węglewski.
I, mimo że jest on rodowitym bełchatowianinem, który początki swojej trenerskiej przygody spędzał w Bełchatowie, to i tak nawet Marcina Sierczyńskiego można uznać bardziej zasłużonym dla GKS i Bełchatowa. Dlaczego? 3,5 roku spędził w bełchatowskim klubie, gdzie co kilka miesięcy nie wiadomo było, co się wydarzy, co będzie dalej, a mając na stole propozycje z innych klubów, decydował się pozostawać przy Sportowej 3. Najważniejsze jednak jest to, że nigdy nie zdecydował się odejść do klubu “zza miedzy” Widzewa Łódź jak to miał w zwyczaju obecny trener pierwszego zespołu GKS Bełchatów. Choć Sierczyński czyniąc ten krok teraz mógłby się idealnie odwdzięczyć za to jak został potraktowany przez klub, dla którego oddał tyle zdrowia.
Nie można przejść też obojętnie obok tego, że to Sierczyński był pierwszym defensywnym wyborem trenera Węglewskiego. Grał niemalże wszystko od pierwszej do ostatniej minuty. Zaliczył łącznie dotychczas 30 występów w sezonie 2020/2021, co daje w przeliczeniu 2520 minut. Takich decyzji z pewnością nie podejmuje się z dnia na dzień, a jeśli nie potrafi się prawidłowo zestawić drużyny szczególnie w obronie, to czego tutaj wymagać od piłkarzy?
Podobno kapitan z tonącego okrętu schodzi jako ostatni, ale na pewno po drodze nie decyduje się na utopienie swojego asystenta i jednego z ważniejszych ogniw na pokładzie. Jeżeli kapitan sobie nie radzi, to sam powinien już kilka miesięcy temu podjąć decyzję, że nie jest w stanie wykrztusić z tej drużyny coś więcej niż tylko 18. miejsce w Fortuna 1. Lidze, czyli ostatnie i jedyne, które jest zagrożone spadkiem o klasę niżej.
Dziwi też fakt, że o tego typu ruchach nie informuje klub, który mimo ważnych umów trenera i zawodnika powinien przekazywać swoim kibicom bieżące informacje dotyczące kształtu drużyny i ewentualnych roszad.
Ciekawi też powrót kibiców GKS na trybuny Stadionu Miejskiego przy ul. Sportowej 3 w Bełchatowie w piątkowe popołudnie w meczu przeciwko walczącemu o awans do PKO Ekstraklasy Radomiakowi Radom. Mecz rozpocznie się o godz. 17:40 i pozostaje mieć nadzieję, że bełchatowianie wywalczą trzy punkty, ale patrząc na tak grającą drużynę i trenera, który na konferencjach prasowych po przegranych kilkoma bramkami meczach jest w dobrym humorze, co pokazuje uśmiech na jego twarzy, a całą winę zrzuca na swoich podopiecznych, za których grę on również odpowiada, to ciężko mieć nadzieję na zdobycie choćby jednego punktu i na radość kibiców po zakończonym pojedynku.