Mężczyzna, który z podejrzeniem koronawirusa uciekł ze szpitala w Zgierzu, trafił przed sąd. Policja doprowadziła go z aresztu do Sądu Okręgowego w Łodzi. W czwartek 8 października rozpoczął się proces 54-letniego mężczyzny oskarżonego o sprowadzenie niebezpieczeństwa utraty zdrowia na wiele osób.
Uciekł ze szpitala i wsiadł do autobusu
Przypomnijmy, że do tej ucieczki doszło w marcu, zaledwie kilkanaście dni po ogłoszeniu zagrożenia epidemicznego w Polsce. Do szpitala jednoimiennego w Zgierzu został z Sieradza przywieziony transportem medycznym 54-letni mężczyzna.
Wcześniej przebywał w Niemczech. Trafił tam do szpitala, ale testy nie potwierdziły zakażenia, więc przyjechał do Polski. Gdy dojechał do Sieradza, jego stan się gwałtownie pogorszył. Dlatego z podejrzeniem zachorowania na Sars-Cov-2 został odwieziony do Zgierza.
Mężczyzna, wykorzystując chwilę nieuwagi personelu, uciekł ze szpitala przez otwarte okno. Następnie mężczyzna wsiadł do autobusu miejskiego i przyjechał do Łodzi.
Po krótkich poszukiwaniach został zatrzymany przez policjantów w mieszkaniu w jednej z kamienic przy Narutowicza w Łodzi. Stąd został odwieziony do specjalnego aresztu dla osób wymagających izolacji ze względu na zakażenie koronawirusem.
Uciekł ze szpitala, trafił przed sąd
Prokuratura oskarża mężczyznę o spowodowanie zagrożenia dla wielu osób. Chodzi tu przede wszystkim o pasażerów, którzy podróżowali autobusem miejskim w Zgierzu i Łodzi. 54-latek został aresztowany. Okazało się, że od 10 lat był poszukiwany listem gończym za przestępstwo sprzed lat, za które sąd wymierzył mu karę 18 miesięcy więzienia.
W czwartek, 8 października, policjanci doprowadzili go do Sądu Okręgowego w Łodzi, gdzie rozpoczął się proces w jego sprawie.
Sprawa ta została jednak odroczona, ponieważ potrzebna jest uzupełniająca opinia biegłego w sprawie stanu zdrowia mężczyzny, gdy ten przebywał jeszcze w szpitalu, przed ucieczką.
Zarzut, które prokuratura postawiła mężczyźnie, zagrożone są karą do ośmiu lat więzienia.