Do dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi zadzwonił przerażony mężczyzna. Opowiedział, że ktoś uprowadził młodą kobietę na łódzkim Teofilowie. Sprawa została potraktowana bardzo poważnie, zaangażowano wielu policjantów. Jak później się okazało – niepotrzebnie. Uprowadzenie łodzianki zostało zaaranżowane… jako prezent urodzinowy.
Założono na głowę torbę i wrzucono do samochodu
Wszystko rozegrało się w niedzielę, 12 maja około godziny 21. Z relacji świadka wynikało, że młoda dziewczyna została wciągnięta do volkswagena passata przez dwóch zamaskowanych sprawców. Kobieta wzywała pomocy i szarpała się z napastnikami. Ostatecznie założono jej na głowę torbę i wciągnięto na tylne siedzenie auta.
Następnie samochód prowadzony przez jednego z mężczyzn odjechał z piskiem opon. Policjanci potraktowali sprawę bardzo poważnie. Wszystko wskazywało na uprowadzenie łodzianki. Podejrzewano, że kobieta stała się ofiarą poważnego przestępstwa.
Poddano analizie zapisy monitoringu i rozpytano szereg osób mogących być świadkami opisanego zdarzenia. Policjanci bardzo szybko ustalili młodego użytkownika samochodu porywaczy oraz miejsce jego aktualnego pobytu. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, okazało się, że wytypowany mężczyzna wraz ze swoimi znajomymi i rzekomo uprowadzoną 23-latką przebywali w podłódzkiej miejscowości w tzw. escape roomie, zaś samo porwanie miało być prezentem przygotowanym przez znajomych kobiety z okazji jej urodzin. kom. MARCIN FIEDUKOWICZ, rzecznik KMP w Łodzi
Osoby uczestniczące w zabawie nie zdawały sobie sprawy, że symulowane uprowadzenie łodzianki może mieć takie konsekwencje. Zostały o tym pouczone przez policjantów. A ci za niebezpieczny żart ukarać ich nie mogli, ponieważ prawo nie zostało złamane.