Dwóch pseudokibiców drużyny z Chorzowa zostało skazanych w poniedziałek (15 czerwca) przez Sąd Okręgowy w Łodzi na kary 4 lat i 8 miesięcy więzienia za porwanie innego pseudokibica i żądanie 60 tysięcy okupu za jego uwolnienie. Przestępcy wpadli w ręce policji w Pabianicach. Porwali dla okupu swojego kolegę, bo ten ich… okradł.
Porwali dla okupu
Niemal cały proces oparty był na dowodach poszlakowych. Sąd w trakcie uzasadnienia orzeczenia podkreślał, że pseudokibice chorzowskiej drużyny prowadzili w całym kraju co najmniej kilkadziesiąt sklepów z dopalaczami. W jednym z nich pracował pokrzywdzony w sprawie mężczyzna.
Dramatyczne sceny rozegrały się w marcu 2018 roku Elblągu. Tutaj przestępcy kazali przyjechać mężczyźnie, który odpowiadał za sklep z dopalaczami w Pabianicach. Nie spodziewając się złych zamiarów swoich kolegów, rozmawiał z nimi. W pewnym momencie skuli go kajdankami i kazali mu wsiąść do samochodu. Następnie ruszyli w stronę Łodzi.
Dowodem na to, że poszkodowany przebywał cały czas ze swoimi porywaczami są zapisy logowań telefonów wszystkich mężczyzn. Ich komórki logowały się do kolejnych masztów BTS, a dodatkowo z telefonu jednego z porywaczy, zabezpieczono i odzyskano korespondencję SMS. RYSZARD LEBIODA, sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi
Przez całą drogę komunikowali się z innymi pseudokibicami chorzowskiej drużyny. “Paczkę” mieli dostarczyć do Pabianic. Jednocześnie kontaktowali się z najbliższymi uprowadzonego mężczyzny, jednoznacznie dając im do zrozumienia, że porwali dla okupu. Oczekiwali za oddanie całego i zdrowego kolegi kwoty 60 tysięcy złotych.
Codzienny strój porywaczy
Gdy wieczorem przestępcy dowieźli mężczyznę do Pabianic, przekazali go swoim kolegom. Ci ubrani w kominiarki trzymali go jeszcze kilkadziesiąt minut w samochodzie. Zupełnie nie spodziewali się akcji policjantów.
Z zeznań policjantów wiemy, że obaj oskarżeni byli w kominiarkach. Gdy próbowali uciekać, ściągnęli je z głów. Jeden z przestępców swoją kominiarkę wyrzucił, drugiego kominiarkę zabezpieczyli funkcjonariusze. Były na nim ślady DNA oskarżonego. RYSZARD LEBIODA, sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi
Dodatkowo jeden z zatrzymywanych mężczyzn wyrzucił kajdanki, którymi jeszcze chwilę wcześniej skuty był porwany mężczyzna. Obaj zatrzymani trafili do policyjnego aresztu. Przez całe dochodzenie i w czasie procesu praktycznie się nie odzywali.
W ich imieniu mówili obrońcy. Tłumaczyli, że ich klienci chodzą w kominiarkach na co dzień, a porwanego spotkali zupełnie przypadkowo. Sam poszkodowany też nie odzywał się i nie chciał zeznawać. Sąd tłumaczył to strachem przed innymi członkami środowiska pseudokibiców.
Przestępcza nagroda Darwina
Choć nie udało się zatrzymać tych, którzy mężczyznę porwali dla okupu w Elblągu, przestępcy którzy odebrali porwanego, odpowiedzieli za uprowadzenie, gdyż zdaniem sądu i prokuratury działali wspólnie i w porozumieniu. Sąd zaliczył im na poczet kary czas spędzony w areszcie śledczym. Obaj przestępcy będą też musieli zapłacić wysokie grzywny – każdy po 40 tysięcy złotych oraz zapłacić po 10 tysięcy złotych tytułem kosztów sądowych.
Sędzia podkreślił w czasie ustnego uzasadnienia wyroku, że porwany mężczyzna w pewien sposób sprowokował przestępców, a w dodatku sam wykazał się wyjątkowym brakiem rozwagi. Śledczy ustalili, że porwany mężczyzna wcześniej wspólnie z innym mężczyzną mieli ukraść dochód z handlu dopalaczami w pabianickim sklepie.
Poszkodowany dał bliskiemu sobie mężczyźnie klucz do mieszkania, w którym była gotówka. Można powiedzieć, że gdyby w przestępczym świecie przyznawano nagrodę Darwina, to bez wątpienia na nią zasłużył. W swojej naiwności był przekonany, że inni pseudokibice odpowiedzialni za sklepy z dopalaczami nie dowiedzą się o kradzieży. RYSZARD LEBIODA, sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi
Wyrok nie jest prawomocny, a obrońcy oskarżonych jeszcze przed rozpoczęciem procesu wskazywali, że nie ma dowodów na winę ich klientów. Wciąż poszukiwani są ci, którzy w Elblągu porwali dla okupu mężczyznę.