Po ponad dwóch latach od tragicznych wydarzeń prokuratura zebrała dowodowy i stało się – skierniewicki ginekolog z zarzutami. Zdaniem Prokuratury Okręgowej w Łodzi 61-letni lekarz naraził noworodka na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia oraz spowodował u niego trwały uszczerbek na zdrowiu. Lekarzowi grozi kara 5 lat więzienia.
Ginekolog z zarzutami
Historia ma swój początek w nocy z 31 marca na 1 kwietnia 2018 roku. O godzinie 3.20 do skierniewickiego szpitala przyszła 38-letnia kobieta. Miała wyznaczony termin porodu na 14 kwietnia. Do szpitala przyszła, bo odczuwała intensywny ból. Wcześniej ciąża przebiegała u niej prawidłowo.
Pacjentkę umieszczono w sali porodowej. Już podczas pierwszego badania tętna płodu (KTG) odnotowano nieprawidłowości. Kobiecie podano kroplówki z wywołującą skurcze oksytocyną, aby przyśpieszyć poród naturalny. KRZYSZTOF KOPANIA, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi
Ginekolog, który wówczas pełnił funkcję kierownika oddziału, rano wyszedł ze szpitala, więc kobietą opiekowały się jedynie pielęgniarki i położone. Między 6.30 a 8.30 ginekolog kontaktował się z białym personelem oddziału jedynie telefonicznie.
Fatalne wyniki badań, brak ginekologa
Ciężarnej kobiecie wykonywano kolejne badania. Trzy następne zapisy KTG wskazywały na wysokie zagrożenie życia płodu. Ostatni zapis badania był jednoznacznym wskazaniem oznak umierającego płodu ze stopniowo obniżającą się częstością akcji jego serca. Zdaniem biegłych już pierwsze badania powinny skutkować decyzją o wykonaniu cięcia cesarskiego.
W tym czasie ginekolog cały czas był poza szpitalem. Liczyła się każda sekunda. Po godzinie 7 na pomoc ruszyła inna lekarka z tego szpitala. Kobieta zdecydowała o konieczności pilnego przeprowadzenia porodu przez cesarskie cięcie. Chłopiec urodził się niedotleniony, przystąpiono resuscytacji i przewieziono do oddziału intensywnej terapii Centrum Zdrowia Matki Polki.
Lekarz wyszedł ze szpitala
Biegli lekarze ocenili, że u noworodka rozwinęło się niedotlenienie a w konsekwencji u dziecka powstały nieodwracalne w skutkach zmiany zdrowotne. Przede wszystkim u chłopca doszło do uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego.
Biegła zakwalifikowała te zmiany jako ciężkie kalectwo i ciężką chorobę długotrwałą. W opinii stwierdzono jednoznacznie, że brak reakcji na nieprawidłowości KTG było błędem. KRZYSZTOF KOPANIA
Biegli ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego nie mieli wątpliwości, że do rozwiązania ciąży metodą cięcia cesarskiego powinno dojść znacznie wcześniej. Decyzja należała do kierownika dyżuru, który wyszedł ze szpitala.
Ginekolog z zarzutami częściowo się zgodził. Na przesłuchaniu w prokuraturze przyznał, że błędem było nieprzystąpienie wcześniej do zabiegu cesarskiego cięcia. Przyznał się też, że opuścił szpital, ale wskazał, że jego nieobecność trwała krótko.
61-letni lekarz na proces będzie oczekiwał na wolności. Prokuratura zastosowała u niego inny środek zapobiegawczy. Decyzją Prokuratury Okręgowej w Łodzi ginekolog ma zawieszone prawo wykonywania zawodu lekarza.