10 lutego 2024 roku mijają 53 lata od strajku łódzkich włókniarek. Strajku, który zatrząsnął władzami Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a jednego z ówczesnych prominentów zmusił do przyjazdu do Łodzi. Łódzkie włókniarki wykazały się nie lada odwagą i osiągnęły pewien sukces. Strajk łódzkich włókniarek zakończył się rezygnacją władzy komunistycznej z podwyżek cen żywności.
Dlaczego doszło do strajku łódzkich włókniarek
Lata 60. i 70. XX wieku były w Polsce niezwykle gorące. Co chwilę w wielu miejscach w kraju wybuchały większe lub mniejsze protesty. Jednak bardzo szybko były tłumione przez komunistyczne władze Polski.
Ówczesna władza coraz częściej sięgała jednak do brutalnych metod radzenia sobie z protestującymi. Przykładem mogło być choćby brutalne stłumienie strajków robotniczych na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Takie sytuacje ostudzały chęci tworzenia kolejnych akcji protestujących. Zastraszanie i przemoc były skuteczną metodą walki z tymi, którzy nie godzili się na życie w komunistycznej Polsce.
Jednak sytuacja była coraz bardziej napięta. 22 stycznia 1971 roku szczecińscy stoczniowcy ogłosili nowy strajk. Żądali m.in. odwołania podwyżek cen żywności wprowadzonych w grudniu 1970 roku. Tutaj trzeba przypomnieć, że w całym kraju ceny były ustalane urzędowo. Każda podwyżka skutkowała zmianą cen konkretnego produktu w całym kraju. Najmocniej podwyżki – szczególnie cen żywności – uderzały w pracowników przemysłu lekkiego. Dodatkowo od początku roku 1971 obniżono pensje o około 200–300 złotych.
Łódzkie włókniarki nie wytrzymały i wzięły sprawę w swoje ręce. Domagały się nie tylko wycofania grudniowych podwyżek cen żywności, ale i zwiększenia płac oraz rozwiązania problemów socjalno-bytowych zakładów i miasta.
Więcej pracy, mniej pieniędzy
Wprowadzone przez komunistyczne władze PRL w grudniu 1970 roku podwyżki cen żywności najbardziej uderzyły w zarabiających najmniej. Ówczesne władze ze względów ideologicznych faworyzowały przemysł ciężki, a przemysł lekki – do jakiego zaliczało się włókiennictwo – musiał cieszyć się tym, co zostało po nakładach na przemysł ciężki.
Łódź od ponad wieku była już najważniejszym ośrodkiem przemysłu lekkiego. Nie zmieniała się też struktura zatrudnienia. W fabrykach włókienniczych kobiety stanowiły około 80 procent załogi. Zarobki łódzkich włókniarek mocno jednak odstawały od średniej krajowej, która wynosiła wówczas około 2,5 tysiąca złotych.
Kobiety w łódzkich fabrykach włókienniczych zarabiały o mniej więcej 20 procent mniej – około 2 tysięcy złotych. Dla nich obniżka o kolejnych 200-300 złotych, przy jednoczesnej podwyżce cen żywności, oznaczała problemy finansowe, z którymi mogły sobie już nie poradzić.
Choć ceny poszły w górę, a pensje spadły o około 15 procent, to nie był jeszcze koniec obciążeń. Władze komunistyczne 1 stycznia 1971 roku, wprowadziły nowe normy produkcyjne. Dodatkowo kobiety bardzo często pracowały w warunkach,którze w dzisiejszych czasach niektórzy uznawaliby za mobbing i znęcanie się nad pracownikami.
W wielu łódzkich zakładach maszyny włókiennicze były przestarzałe i często się psuły, co jeszcze bardziej utrudniało włókniarkom wykonywanie obowiązków, z których władza skrupulatnie rozliczała. Kobiety nie mogły też w fabrykach liczyć na jakiekolwiek zaplecze socjalne, stołówki czy nawet łazienki.
Gorące spotkanie PZPR i początek strajku
W całym kraju gwałtownie rosło napięcie. Dlatego od pierwszych dni 1971 roku partyjni działacze z poszczególnych województw regularnie spotykali przedstawicielami Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Takie właśnie spotkanie rozpoczęło się porankiem 10 lutego 1970 roku w wojewódzkiej siedzibie PZPR w Łodzi. W czasie rozmów z Henrykiem Jabłońskim (przedstawicielem KC PZPR) i wicepremierem Eugeniuszem Szyrą, łódzcy działacze PZPR nie wytrzymali napięcia. Prezentowali stanowisko odmienne od jedynej, słusznej linii partyjnej. Krytykowali biurokrację i lekceważenie lokalnych władz partyjnych przez warszawską centralę. Spotkanie zbiegło się w czasie z początkiem strajku w zakładach im. Marchlewskiego w Łodzi.
Liderem strajku łódzkich włókniarek nie była kobieta. 10 lutego 1971 roku od maszyn odeszło około 400 pracowników. W większości były to kobiety, jednak liderem protestu był mechanik maszynowy Wojciech Lityński. Wraz z nim najmocniej działała Czesława Augustyniak. Oboje odpowiadali za uspokajanie strajkującej załogi i organizację strajku w taki sposób, by nie dać władzy komunistycznej pretekstu do użycia siły.
Rozmowy z komunistami
Włókniarki miały tylko dwa żądania. Po pierwsze, kobiety oczekiwały, że cofnięta zostanie podwyżka cen żywności wprowadzona w grudniu 1970 roku. Po drugie, oczekiwały podwyżki pensji o 20 procent. Na późniejszym etapie to oczekiwanie włókniarki obniżyły do 10 procent. Jednym słowem ich oczekiwaniem był powrót do warunków finansowych, jakie były na początku grudnia 1970 roku.
W czwartek 12 lutego 1971 roku liczba strajkujących włókniarzy w Łodzi osiągnęła już prawie 10 tysięcy osób. Niektóre zakłady włókiennicze w Łodzi zostały całkowicie sparaliżowane, bo włókniarki prowadziły strajk okupacyjny.
Do strajku przyłączały się kolejne fabryki. Łącznie w lutym 1971 roku stanęły 32 fabryki. Wśród nich były między innymi: Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Obrońców Pokoju, im. 1 Maja, im. Armii Ludowej, im. Feliksa Dzierżyńskiego, im. Harnama oraz kilkanaście innych przedsiębiorstw przemysłu wełnianego i dziewiarskiego.
Pojawiały się też nowe żądania. Na liście oczekiwań znalazły się między innymi:
- poprawa warunków pracy,
- lepsze traktowanie przez kierownictwo,
- wyrównanie przywilejów pracowniczych,
- wprowadzenie przerwy śniadaniowej,
- gwarancja bezpieczeństwa dla strajkujących,
- obniżenie płac przedstawicielom komunistycznych władz
- ukaranie winnych za Grudzień 1970.
Takiego zrywu nie mogli lekceważyć partyjni prominenci. Ze strajkującymi, łódzkimi włókniarkami spotkali się przewodniczący Władysław Kruczek (z Centralnej Rady Związków Zawodowych), wicepremier Jan Mitręga i Tadeusz Kunicki (minister przemysłu lekkiego). Przedstawiciele obiecywali podniesienie płac w zamian za powrót włókniarek do pracy.
55 tysięcy strajkujących, ponad 40 tysięcy kobiet
Historycy przyjmują, że kulminacja strajku nastąpiła 15 lutego 1971 roku. Szacuje się, że strajkowało wówczas ponad 55 tysięcy pracowników, z czego 80 procent stanowiły kobiety. Pierwsza reakcja władz była łatwa do przypuszczenia i zgodna z tym, czego obawiały się włókniarki. Komuniści postawili w stan gotowości kilka tysięcy żołnierzy, zawodowych milicjantów i oddziały Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej.
Mundurowych wysłano natychmiast do zabezpieczenia siedziby wojewódzkich władz PZPR. Komuniści byli przekonani, że strajkujący – tak jak wcześniej w Gdańsku i Szczecinie – spróbują podpalić lokalną siedzibę partii.
Kolejnym krokiem była organizacja 14lutego 1971 roku wyreżyserowanego spotkania władz PZPR z ponad tysiącem lokalnych działaczy partii i aktywistów z 80 największych łódzkich zakładów. Na spotkaniu nawoływano pracowników, by byli patriotami i wrócili do pracy. Ostrzegano też przed konsekwencjami dalszego protestu, strasząc strajkujących, że tę sytuację wykorzystają wrogowie Polski.
Premier Piotr Jaroszewicz, który prowadził wiec, po trzech godzinach poinformował zebranych, że spotka się ze strajkującymi włókniarkami. Najpierw wraz z innymi przedstawicielami rządu pojechał do zakładów im. Marchlewskiego. Tutaj polityków tysiące protestujących przywitało śpiewając szyderczą piosenkę: „O, cześć wam, panowie magnaci”. Włókniarki co chwilę przerywaly wystąpienie Jaroszewicza. Gdy premier zadawał pytanie, tłum niemal natychmiast odpowiadał głośnym „nie!”.
Na kolejne spotkanie władze PRL udały się do fabryki im. Obrońców Pokoju. Premier Jaroszewicz chwalił się, że odwiedził trzy fabryki, to jednak było kłamstwo. Skończył rozmowy po dwóch spotkaniach ze strajkującymi.
Znalazłem się wśród setek straszliwie zdenerwowanych i zmęczonych kobiet, pracujących wówczas w warunkach urągających elementarnym wymogom higieny i bezpieczeństwa pracy. A przy tym one tak mało zarabiały! Wiele wówczas na tej nocnej zmianie przeżyłem i zrozumiałem.
Po spotkaniu premier Jaroszewicz mówił, że trzeba podnieść płace włókniarkom. Przekonywał też, że nie można tego zrobić, bo to będzie skutkowało kolejnymi strajkami. Obiecał jednak rezygnację z podwyżki cen żywności, wprowadzonej w grudniu 1970 roku.
Nie tylko włókniarki
Do protestujących przedstawicieli przemysłu włókienniczego dołączali robotnicy z kolejnych fabryk. Kilkuset robotników pomaszerowało w stronę Prezydium Rady Narodowej. Tutaj doszło do starć ze Zmechanizowanymi Oddziałami Milicji Obywatelskiej.
Komunistyczny premier Piotr Jaroszewicz wrócił do Warszawy i w obawie przed dalszym narastaniem niepokoi społecznych na posiedzeniu biura politycznego KC PZPR zgłosił wniosek o odwołanie podwyżek cen żywności. Decyzję podjęto natychmiast i 15 lutego wieczorem ogłoszono na antenie Polskiego Radia, że ceny 1 marca 1971 roku wrócą do poziomu z początku grudnia 1970 roku.
Wieczorem 15 lutego 1971 roku władze ogłosiły odwołanie wysokich podwyżek wielu artykułów pierwszej potrzeby wprowadzonych 12 grudnia 1970 roku. Taka decyzja automatycznie poprawiała warunki życia wielu obywateli, szczególnie najliczniejszej rzeszy mniej zarabiających.
profesor Mirosław Golon
Gdy wieści dotarły do Łodzi, podjęto (ok. godz. 22) decyzję o zakończeniu strajku. 17 lutego 1971 roku znów w Łodzi wszystkie włókniarki pracowały bez jakichkolwiek opóźnień.
Strajk o którym nikt nie pamiętał
O strajku łódzkich włókniarek przypomina zaledwie kilka pamiątek. Same włókniarki z zakładów im. Marchlewskiego ufundował sztandar kościelny z wyhaftowanym napisem dziękczynnym: „Dziękujemy Ci, Matko Najświętsza, za opiekę w dniach 10–15 II 1971”.
20 września 1917 roku Rada Miejska w Łodzi podjęła decyzję o nadaniu imienia „Rynek Łódzkich Włókniarek” palcowi na terenie łódzkiej Manufaktury. Pomysłodawczynią była społeczniczka
Mogłam spełnić zobowiązanie wobec łódzkich kobiet, które wykonały ogromną pracę, by to miasto utrzymać nie tylko w sensie czysto gospodarczym, ale również w sensie utrzymania więzi rodzinnych i zapewnienia codziennego bytu. To projekt, który przypomina nam, że Łódź ma też robotnicze tradycje, które umiemy pielęgnować
Maria Nowakowska
Pomysł Marii Nowakowskiej poparło podpisami ponad 1,7 tysiąca łodzian. Wybrano plac dzisiejszego centrum handlowo-usługowo-rozrywkowego Manufaktura, które funkcjonuje na terenach dawnej Fabryki Izraela Poznańskiego w Łodzi. W okresie PRL działały tu Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Juliana Marchlewskiego przemianowane później na „Poltex”. Była to jedna z największych łódzkich fabryk przemysłu lekkiego, w której pracowało około 10 tysięcy osób.
15 lutego 2021 roku odsłonięto tablicę upamiętniającą strajk łódzkich włókniarek w lutym 1971 roku. Tablica została zawieszona w centrum Manufaktura w Łodzi, na budynku dawnej wykończalni – przy wejściu do Muzeum Fabryki..